sobota, 26 września 2009

Wędzone dzwonki łososia, na makaronie z sosem szpinakowym.

Łososia uwielbiam, prawie zawsze i wszędzie. I chyba jeszcze nie zdarzyło się, żeby gdzieś mi łosoś nie smakował. Bo tak naprawdę ta wspaniała ryba oprócz niesamowitego smaku posiada również jedną cenną właściwość – trzeba się bardzo postarać, żeby ją zepsuć.
Wymyśliliśmy dzisiaj sobie takiego łososia, uwędzonego. To jest świetny sposób na przygotowanie nie tylko łososia, ale także innych ryb. Wystarczy parę drewnianych wiórków, piekarnik i np. brytfanka z kratką i można przyrządzić świetną rybę.


Dla 2 osób:

  • 4 dzwonki łososia
  • Sól, pieprz, tymianek, oliwa.
  • Odrobinę wiórków drewnianych
  • Paczka szpinaku
  • 1 ząbek czosnku
  • 2 łyżeczki musztardy
  • 4 łyżki śmietany 18%
  • 2-3 żółtka
  • 40 g. masła
  • Sól, pieprz.
  • Makaron
  • Garść łuskanych orzechów włoskich

Rozgrzewam piekarnik i wstawiam do niego tackę z wiórami – same zaczną się tlić robiąc dym w którym będę wędził łososia. Dzwonki oprószam solą, pieprzem i tymiankiem i lekko skrapiam oliwą.
W między czasie na patelni przesmażam drobno posiekany ząbal czosnku, i dodaje szpinak. Duszę chwilę razem przyprawiając solą, pieprzem i 2 łyżeczkami musztardy. Kiedy nadmiar wody całkiem odparuje dorzucam 4 łyżki śmietany 18%. I znów mieszając chwilę męczę na ogniu.
W międzyczasie do piekarnika na grill umieszczony nad tacką z wiórkami układam łososia. Jeśli używacie brytfanki z kratką, to w ogóle po kłopocie.
Szpinak zdejmuję z ognia i mixuję jeszcze na wszelki wypadek na gładką masę. Odkładam do schłodzenia.
Nastawiam wodę na makaron.
Orzechy siekam i prażę na czystej patelni.
Na garnku z gotującą się wodą [ale osobnym – nie tam gdzie będzie makaron oczywiście] układam metalową miskę, tak, żeby nie stykała się z wodą, ale żeby grzała się od pary. Wkładam tam przestudzoną masę szpinakową dorzucam 3 żółtka i mieszam trzepaczką, tak, żeby żółtka się nie ścięły, ale żeby utworzyły ze szpinakiem jednolity sos. W międzyczasie na patelence roztapiam masło.
Gdzieś tam po drodze przewróciłem łososia na drugi bok i teraz już myślę, że jego czas w piekarniku zbliża się do końca. I dobrze, bo i przygotowania pozostałych składników też.
Gotowy makaron odcedzam.
Do szpinaku dolewam ostrożnie stopione masło, mieszam dokładnie trzepaczką, aż sos stanie się jednolity i lekko aksamitny.

Łososia wykładam na makaron, zlewam z góry sosem, obsypuję orzechami. Voila!
Bardzo smaczne, troszkę wykwintne nawet powiedziałbym.



A do samego przepisu myślę, że kiedyś jeszcze wrócę. Może wtedy jak się nauczę robić dobre zdjęcia i zakupię lepszy aparat, żeby było się czym pochwalić. Przygotuję sobie też wcześniej składniki, a nie tak na spontana jak zwykle – myślę, że na innym makaronie wyglądałby ten łosoś dużo lepiej niż na tych zwykłych rurkach, które znalazłem w spiżarce na przykład na zielonym tagliatelle. Myślę sobie też o użyciu śmietanki 30 do szpinaku i popracowaniu nad lekkością i aksamitnością sosu.
Tak czy siak – polecam, bo warto bardzo.
dodajdo.com

środa, 23 września 2009

Kurczak w boczku na śliwkowym chutneyu

Jedną z moich ulubionych jesiennych przekąsek są suszone śliwki owinięte w wędzony boczek i przesmażone na patelni, bądź grillowane. Za każdym razem jak czuję ten smak widzę przed sobą piękną, ciepłą, złotą jesień. Widzę kolorowe, chrzęszczące liście walające się niedbale po trawniku. Czuję zapach dymu z ogniska i powiewy chłodniejszego już wiatru na policzkach. Kubek ciepłej zielonej herbaty w ręce, albo grzanego piwa o korzennym zapachu. Tak właśnie wyglądał jeden z naszych pierwszych wspólnych spacerów z pierwszym kuchcikiem… Uwielbiam.
Ale przekąska to przekąska a obiad to obiad.
Wymyśliłem sobie więc coś, co będzie nawiązaniem do tych miłych wspomnień, a jednocześnie pozwoli i mi i moim domownikom kochanym zapełnić żołądeczki. Bardzo fajnie to wyszło. Zdjęcia nie wyszły fajnie, ale jedzenie wyszło fajne. Jesienne takie. Pełne wysyconych kolorów i słodko-kwaśnych smaków odchodzącego lata.


  • Ok. 70 dkg śliwek węgierek bez pestek.
  • Ok. 0,5 kg piersi z kurczaka
  • 6-7 długich plastrów wędzonego boczku
  • 2 łyżki powideł śliwkowych
  • Ze 2 – 3 dorodne pomidory
  • Jedna papryka.
  • Pół pęczka pietruszki
  • Pół pęczka szczypioru
  • Sól,
  • pieprz,
  • curry,
  • słodka papryka,
  • papryka ostra.
  • Ewentualnie sos śliwkowy, lub sos sojowy.
Pierwszy kuchcik nie pamięta tamtego wspólnego jesiennego spaceru, kiedy zrobiliśmy sobie przerwę siadając w „właściwie już zamkniętym” ogródku pewnej knajpki i zamówiliśmy suszone śliwki grillowane w boczku. Ale pomysł zrobienia na obiad kurczaka ze śliwkami bardzo mu się spodobał i ochoczo zabrał się do pracy. Tak, tak moi drodzy – wy pewnie myśleliście, że tytuł „pierwszego kuchcika” to tytuł honorowy. O, nie! Pierwszy kuchcik zawsze jest chętny do pomocy, a jeśli się nie da, to przynajmniej do obserwacji stojąc na palcach na krześle, żeby widzieć co ja też tam robię w tych garach. Dzisiaj dostał odpowiedzialne zadania pokrojenia śliwek. Bardzo był tym przejęty, z resztą i słusznie, bo od dobrze pokrojonych śliwek pomyślność całego obiadu zawisła.


Tak więc – śliwki drelujemy i kroimy w kosteczkę. Pierś z kurczaka oczyszczamy z błon i kosteczki mostkowej, kroimy na 6 części. Obsypujemy solą i pieprzem, odrobiną curry i słodkiej papryki i przesmażamy na złoto z dwóch stron na patelni. Ściągamy, czekamy aż chwilę przestygną, owijamy każdy kawałek w plaster boczku. Spinamy wykałaczką, żeby się boczek nie rozlazł. Raz jeszcze przesmażamy z obydwu stron, tak, żeby tym razem boczek stał się złocisty i lekko chrupiący.
Gotowe wykładamy na talerz. A na patelnie wrzucamy śliwki. Smażymy chwilę, dorzucamy ze 2 łyżki powideł. Najlepiej takich domowych – co żona zrobiła kilka dni wcześniej, ale jeśli nie macie takich, no cóż – sklepowe też się nadadzą. Kiedy śliwki już puszczą sok, dorzucamy posiekaną paprykę i pomidory. Dusimy razem, mieszając co jakiś czas, aż z połowa soków odparuje. Możemy doprawić teraz całość – sól, pieprz, ostra papryka do smaku. Ja użyłem jeszcze łyżki zdobycznego sosu śliwkowego, co go tam kiedyś w grillowym konkursie wygrałem, ale jak nie macie, to możecie dodać odrobinę sojowego, żeby pogłębić środkowy smak, tzw. umami. Ale tak szczerze to i bez tego się obejdzie.
Kiedy z połowa płynów odparuje, zmniejszamy ogień i na wierzch kładziemy piersi z kurczaka które wcześniej przesmażyliśmy. Przykrywamy i dusimy razem jeszcze jakieś 15 min. Na koniec wszystko obsypujemy posiekaną pietruszką i szczypiorkiem, mieszamy parę razy i gotowe.


Pierwszy kuchcik, to czasem dziwna osobowość – bo cały czas się cieszył na ten obiad i go przygotowywał i w ogóle, a jak przyszło co do czego, to stwierdził, że ona chce tylko kaszę. I tylko kaszę zjadł. Za to innym domownikom bardzo ten obiad smakował. Mi też z resztą, ale apetytu na jesienną przekąskę z suszonych śliwek nie zniwelował. Wręcz przeciwnie.
Smaki? Słodko-kwaśny, przełamany jesiennymi nutami lekkiej gorzkości, tam gdzie śliwki bądź powidła bardziej przywarły. Delikatny smak kurczaka podkreślony mocnym, głębokim smakiem wędzonego boczku.
Jak to powiedział jeden ze stołowników „Ja się jaram!”
dodajdo.com

poniedziałek, 21 września 2009

Pieróg drożdżowy z nadzieniem na wiejsko.

Moi państwo to co się ostatnio dzieje, to jakieś istne szaleństwo, z początkiem września [czy właściwie jeszcze końcem sierpnia] wszyscy stwierdzili, że właśnie teraz potrzebują moich usług i to w ilości dużej. Efekt był taki, że ostatnie 3 tygodnie spędziłem przed komputerem, a
sen 3 godz./na dobę był wyjątkowym luksusem. Gotować nawet parę razy gotowałem, ale prawda taka, że nie spisałem przepisów i teraz pomimo zdjęć już nie jestem w stanie wam odtworzyć tego co tam i w jakiej kolejności nawrzucałem do tych garów. Już to nieraz mówiłem i teraz znów powtórzę – gotowanie jest znacznie prostsze niż blogowanie.

Ale z zakamarków pamięci udało mi się wygrzebać jedną rzecz, która w ostatnim czasie wymyśliłem. Kiedy pierwszy raz zrobiłem coś podobnego pół roku temu, to mój ukochany syn – pierwszy kuchcik zawołał: „Mamo, Mamo!!! Tata ugotował BUT!”. Jak się domyślacie – po takiej pierwszej recenzji nie miałem już odwagi wrzucać tego na bloga.
Ale tym razem wyszło znacznie lepiej.


  • 5 dkg drożdzy
  • 3/4 szklanki mleka
  • 2 szklanki mąki.
  • Odrobina soli i szczypta ziół prowansalskich
  • 1-2 kiełbasy „wiejskie”, „chłopskie”, „z komina” czy jakieś temu podobne.
  • 1 cebula
  • 3 ząbki czosnku
  • 100 g boczku wędzonego
  • Ok. 300 g. obranej i wydrążonej cukinii
  • 150 g. śmietany 12%
  • Trochę startego żółtego sera.
  • Sól,
  • pieprz,
  • tymianek

Drożdże rozrabiamy w mleku, następnie wyrabiamy z mąką na ciasto, dodajemy sól i zioła, jeśli trzeba, dodajemy trochę wody – ciasto powinno być w miarę elastyczne, ale nie rzadkie.
Odstawiamy na bok, pod przykryciem.

Na patelni przesmażamy posiekany w kosteczkę boczek, i kiełbasę. Dorzucamy posiekaną cebulę i czosnek, razem dusimy chwilkę, kiedy cebulka zmięknie wrzucamy cukinie pokrojoną w kosteczkę. Solimy, pieprzymy, obsypujemy tymiankiem. Dusimy razem chwilkę.
W miseczce mieszamy śmietanę ze startym serem i odrobiną soli, wrzucamy na patelnię. Mieszamy, gotujemy aż śmietana trochę zgęstnieje.

Ciasto rozwałkowujemy na duży placek, blachę do pieczenia, albo formę smarujemy oliwą. Ja zrobiłem tak, że ciastem wyłożyłem formę, wrzuciłem do tego nadzienie i zamknąłem od góry pozostałą częścią ciasta. Nie miało to typowo pierogowego kształtu, ale wolałem niepierogowatego pieroga, niż żeby znowu mi dziecko wmawiało, że but ugotowałem.
Wierzchnią część ponacinałem nożem, żeby nie urosła strasznie do góry.
Do piekarnika 200 o C, na 15 -20 min.



Tym razem obyło się bez szewskich inwektyw, co więcej smakowało wszystkim i nawet jakieś wyraz uznania usłyszałem od pierwszego kuchcika. Trochę przypominało calzone, no bo to w końcu nic innego jak drożdżowe ciasto, prawie pizzowe z nadzieniem.

A, jeszcze mam takie pytanie – czy ktoś z was ogląda czasem to olive&flour cooking tv w prawej kolumnie? Być może będą się szykowały jakieś zmiany na blogu i zastanawiam się jak wy się zapatrujecie na ten element strony. Będę wdzięczny za szczere wypowiedzi i to w jak największej ilości.

dodajdo.com

wtorek, 1 września 2009

Prosta śniadaniowa pasta łososiowa

Jedno ze śniadań, które uwielbiamy z żoną, to bardzo prosta pasta z wędzonego łososia i serka twarogowego. Dzisiaj śniadanie wyglądało zupełnie inaczej niż norma ostatnich kilku tygodni – goście wyjechali, więc zostaliśmy sami a w dodatku pierwszy kuchcik właśnie po raz pierwszy poszedł do przedszkola i nagle nasz dom zrobił się taki wieeelki i pusty i jakiś nad wyraz cichy i spokojny. To była świetna okazja na takie śniadanko, nawet powiem więcej – tak mnie to natchnęło, że postanowiłem standardowy przepis troszkę podkręcić i wyszło naprawdę rewelacyjnie.


  • 125 g serka twarogowego półtłustego
  • Ok. 50 g sera typu feta
  • 100 g łososia wędzonego
  • 1 niewielka cebulka
  • Łyżka masła
  • Ok. 2-3 łyżek śmietanki 30%
  • Kilka szczypiorków.
  • Sól, pieprz.

Na patelni roztopiłem masło i na bardzo małym ogniu dusiłem w nim posiekaną cebulkę, kiedy się zeszkliła dolałem ok. 2-3 łyżek śmietany kremówki. Nadal na bardzo małym ogniu gotowałem mieszając co jakiś czas aż całość mocno zgęstniała i konsystencją przypominała odrobinę roztopiony, bulgoczący ser.
W miseczce wymieszałem dokładnie pokruszony twaróg i posiekaną i pokruszoną fetę. Następnie dodałem do tego sosu cebulowo-śmietanowego. Szczypiory posiekałem drobniutko i dodałem do twarogu.
Zazwyczaj, w wersji podstawowej, nie robię tej duszonej cebulki, tylko dodaję po prostu surową do sera – w mniejszej ilości oczywiście. A odrobiny szczypioru postanowiłem dzisiaj użyć, bo pomyślałem, że będzie fajnie przełamywał maślano-śmietanowy smak słodkawej cebuli duszonej.
Teraz wiadomo – pasta ma być łososiowa – więc siekamy wędzonego łososia [można też użyć po prostu sałatkowego] dorzucamy do reszty, mieszamy – jeśli trzeba doprawiamy solą i pieprzem.


Bardzo fajnie pasuje ze świeżymi grahamkami, przyozdobione odrobiną koperku.

dodajdo.com
Blog Widget by LinkWithin