Gdzieś tam w międzyczasie pomiędzy innymi zajęciami cały czas się coś dzieje w naszej kuchni, ale nie zawsze jest aparat pod ręką, nie zawsze chce mi się pisać o tym, nie zawsze akurat to danie przechodzi moje wewnętrzne kwalifikacje do znalezienia się na blogu. Dlatego musicie mi wybaczyć, że czasem są tutaj zastoje. Ten blog powstał z pasji i tak pozostanie, a z pasją już jest tak, że nie należy jej popędzać, albo naciągać do kieratu codziennego życia, bo szybko nią być przestanie. Machnąłem ostatnio takie drumsticki, głównie z myślą o pierwszym kuchciku, że powinny mu smakować, ale akurat pierwszy kuchcik dość obojętnie zjadł nie zwróciwszy większej uwagi, za to mojej ukochanej smakowały.
- Z 6 podudzi kurczaka [po 1-2 na osobę]
- Łyżka miodu
- Łyżeczka sosu tabasco
- Sól, pieprz
- 1 ząbek czosnku
- oliwa
- Jajko,
- Mąka i płatki kukurydziane do panierki
- Olej do smażenia.
Proste jak ten drut przysłowiowy – w miseczce robimy marynatę z miodu, tabasco, wyciśniętego czosnku, oliwy i soli oraz pieprzu. Nią nacieramy podudzia, ja nawet wziąłem strzykawę i próbowałem tą marynatę, lekko rozrzedzoną wstrzyknąć pomiędzy mięso a kość, co mi wyszło niestety tylko częściowo, bo oczywiście kawałki czosnku zatykały strzykawę i więcej przy tym straciłem nerwów niż było to warte.Jak sobie te drumsticki poleżą chwilkę w marynacie, to do naczynia żaroodpornego je, razem z marynatą i do piekarnika rozgrzanego na 170 oC na jakieś 40 min.
Kiedy kurczaki się ładnie upiekły wyłączyłem piekarnik i zaczekałem aż sobie spokojnie ostygną. A takie już wystudzone obtoczyłem najpierw w mące, później w jajku i na końcu w pokruszonych lekko płatkach kukurydzianych i obsmażyłem ze wszystkich stron na oleju na ciemno złoto.
Ja tam lubię takie klimaty słodko – ostre, ale bez przesady [da się zjeść bez popijania co kęs hektolitrami wody], do tego chrupiąca panierka kontrastująca z miękkim mięskiem, super. To zdecydowanie mój klimat, a ponadto – danie fajne na zabiegany dzień – robi się praktycznie samo.
Dla wszystkich, którzy słusznie zauważyli, że zbliża się maj mam dobrą nowinę – majowe śniadania już lada dzień, muszę tylko znaleźć chwilkę i machnąć banerek do nich, i oficjalne zaproszenie, ale wszyscy którzy wyczekują tej akcji już teraz mogą czuć się zaproszeni!
3 komentarze:
Mniam, jak pysznie wyglądają!:))
Ps. Będzie akcja majowych śniadanek?
Sporo racji, o ile nie całą masz, pisząc co napisałes o pasji... Tez tak mam, a ostatnio nawet bardziej :) I jak tylko mam już się znów dać porwać blogowaniu to znajduje kwiatki Truflowe i znów nie chce mi się wracać...:(
A 'pałkę' taką to bym zjadła nawet :)
Pozdrawiam :*
majano, dzięki. Już zaproszenie oficjalnie wywieszone, więc na 100% już mogę napisać - będzie. :)))
Mafilko - czasem mi się coś tak napisze, przypadkiem, że nawet trochę racji się w tym znajdzie... ;)
Nie przejmuj się tą drugą sprawą - ludzie dookoła co chwile mają jakieś problemy emocjonalne, nie warto nawet na to zwracać uwagi, ani tego komentować.
A co do trzeciej sprawy o której piszesz...hmmm... to chyba z mężem musisz pogadać :P
Prześlij komentarz