czwartek, 31 grudnia 2009

Jajka zapiekane w cieście francuskim

Sylwestrowe śniadanie sobie goście zażyczyli, powiedzieli, że jak nie będzie specjalnego sylwestrowego śniadania, a później noworocznego śniadania, to oni się obrażą. A jako, ze goście wyjątkowi, to nie można było do obrazy dopuścić. Od wczoraj kombinowałem co i w takim razie dzisiaj podać. W końcu żem wykombinował.



Na 6 porcji:
  • 6 jajek
  • Ok. 200g boczku wędzonego
  • 2 duże pieczarki
  • 1 cebula dymka
  • Paczka ciasta francuskiego
  • Ok. 6łyżek śmietany 18%
  • Odrobina startego żółtego sera + sera brie
  • Sól, pieprz.

Boczek kroimy w kosteczkę, przesmażamy na patelni, dorzucamy pokrojone w kosteczkę pieczarki i białą część cebuli dymki, również posiekaną.
Kokilki smarujemy masłem, ciasto francuskie dzielimy na 6 części. Wyklejamy nimi kokilki, a wystającą część formujemy w taki wałeczek dookoła i nacinamy go nożem. Do środka ładujemy nadzienie z boczku i grzybów. Na wierzch wbijamy delikatnie jajko, tak, żeby żółtko się nie rozwaliło. Do każdego dokładamy śmietanę – układając ją dookoła żółtka, doprawiamy solą i pieprzem, posypujemy startymi serami i do piekarnika rozgrzanego do jakichś 200 oC na ok. 20min. – aż jajka się w miarę zetną, a ciasto będzie ładnie złociste.
Ozdabiamy zieloną częścią dymki.
Podajemy.


Goście nie marudzą już i nawet nie wspominają o obrażaniu, zadowoleni są w ogóle jak fix i zjadają podwójną porcję. I dobrze, i o to chodziło.

dodajdo.com

środa, 23 grudnia 2009

Ciasteczka Cieszyńskie II – orzeszki składane

Z Ciasteczkami Cieszyńskimi to jest tak, że co dom to trochę inny przepis. Tak też jest z dzisiejszymi naszymi orzeszkami. Przepis wg którego my robimy orzeszki, to przepis mojej teściowej. Trochę zmodyfikowany przez nas, bo naszym zdaniem tego, co robi teściowa nie da się przełknąć. Otóż ma ona taką filozofię, że orzeszki mają palić w przełyku i rozgrzewać w żołądku. Niestety, ja lubię czuć również smak ciasteczek nie tylko spirytusu, więc zredukowaliśmy ilość tego ostatniego o ponad połowę. Często też do masy używa się zamiast spirytusu rumu, ale moja teściowa go nienawidzi szczerze i kategorycznie stwierdziła, że ona takich z rumem nie zje. Ja tam myślę, że one mogłyby być bardzo dobre, ale ten jeden dzień w roku mogę wykazać się dla teściowej miłością.



Ciasto:
  • 25 dag mąki
  • 15 dag masła lub margaryny
  • 12 dag cukru pudru
  • 1 łyżka kakao

Nadzienie:
  • 15 dag masła
  • 15 dag cukru pudru
  • 10 dag orzechów włoskich mielonych
  • Mleko (ok. pół szklanki)
  • Ok. 30 g spirytusu.

Z orzeszkami składanymi jest jeden podstawowy knif – trzeba mieć foremki do wypieku – foremki są w kształcie połówki orzecha, które wyklejamy od środka ciastem. Ciasto prosto – do przesianej mąki dodajemy posiekane masło, cukier puder i kakao, zagniatamy aż będzie jednolite. Foremki wylepiamy ciastem i pieczemy w 180 oC przez kilkanaście minut.
Do nadzienia robimy taki myk – mielone orzechy sparzamy gorącym mlekiem. Masło ucieramy z cukrem pudrem, dodajemy wystudzone już orzechy i alkohol. Taką masą wypełniamy upieczone połówki orzeszków, składając je jednocześnie ze sobą. I już. Jeśli ktoś chce można jeszcze końcówki orzeszków zanurzyć w polewie i obsypać np. zmielonymi orzechami. Orzeszkom warto dać przynajmniej jeden dzień, a najlepiej kilka dni w chłodnym miejscu – niech smak troszkę się przegryzie – są wyśmienite!

Inne przepisy:
Orzechy lineckie.

Kawusie, Bawole oczka, Rogaliki orzechowe, Półksiężyce kakaowe

dodajdo.com

wtorek, 22 grudnia 2009

Ciasteczka Cieszyńskie – orzechy lineckie.

No i tak, co z tego, że ciasteczka porobione, co z tego, że nawet fotki strzelone, a przepisy spisane na kartkach jeśli od kilku dni to leży odłogiem i na bloga nie trafia. Miałem to wrzucić już dawno, żeby ktoś jeszcze może przed świętami skorzystał, a tak to już marne szanse, że się na coś komuś przyda. Cóż z tego że mam dobre chęci jeśli wykonania ich brak, bo duch wprawdzie ochoczy, lecz ciało mdłe.
No ale ostatecznie ciasteczka można zjadać na różne pory i okazje, nie tylko na święta. Przepisy mogą się przydać tak czy siak.
Zaczniemy od orzechów lineckich, bo te akurat my również po raz pierwszy robiliśmy i teraz już wiem, że na pewno nie po raz ostatni.



Ciasto:
  • 250g mąki
  • 140 g masła
  • 90 g cukru pudru
  • 2 żółtka
  • Cytryna (będzie potrzebna starta skórka i łyżka soku)
  • 1 łyżeczka cukru waniliowego

  • 2 białka
  • 140 g cukru
  • Orzechy laskowe i ew. orzechy włoskie.

Najpierw robimy kruche ciasto – niemalże tartowe. Mąkę wyrabiamy z posiekanym masłem, cukrem pudrem, żółtkami i skórką cytryny, następnie dodajemy łyżkę soku z cytryny i cukru waniliowego. Formujemy wielką kulę, zawijamy w folię i do lodówy na pół godziny.
Po tym czasie dzielimy ciasto na porcje, rozwałkowujemy na grubość gdzieś 0,5cm i wycinamy ciasteczka jakąś fikuśną foremką, albo po prostu kieliszkiem. Układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Z białek i cukru ubijamy pianę. Pianę szprycką lub łyżeczką układamy na środek każdego ciasteczka a na nią kładziemy orzeszek laskowy. Z orzechami włoskimi też jest pyszne. Do piekarnika rozgrzanego na jakieś 100 oC na kilkanaście minut, aż będą miały jasnozłoty kolor.
Pyszne, pyszne, pyszne, tartowy- cytrynowy spód + beza same w sobie już są kuszące, ale orzeszek na wierzchy tak fantastycznie zamyka sprawę, że trudno mi wyobrazić sobie pyszniejsze połączenie.


O samych ciasteczkach cieszyńskich już kiedyś pisałem , więc już nie będę wszystkiego wypisywał od nowa. Za to postaram się jeszcze przed świętami wrzucić parę naszych ulubionych przepisów, które prawie co roku muszą się pojawić niemalże obowiązkowo. Bardzo możliwe, że niektóre z nich będziecie znali już skądinąd, ale pewnie nigdy nie myśleliście o nich jako o drobnej części całości – całej palety drobnych, świątecznych pyszności.

===============================================

Ps. Chciałem się jeszcze tylko pochwalić, że dzięki Irenie i Andrzejowi którzy zorganizowali akcje „gotujemy po Polsku” nad którą patronat objął serwis zPierwszegoTłoczenia.pl, dostałem właśnie od Pierwszego Tłoczenia piękną patelnie kwadratową wraz z bardzo miłym listem oraz butelką wybornego oleju kujawskiego 3 ziarna. Bardzo dziękuję sponsorom i Andrzejowi i Irenie za zorganizowanie tej super akcji.

Inne przepisy:

Orzeszki składane

Kawusie, Bawole oczka, Rogaliki orzechowe, Półksiężyce kakaowe

dodajdo.com

wtorek, 15 grudnia 2009

Krem łososiowy.

Niektórzy mówią, że moje dwa kuchciki, to jedyne co mi się udało w życiu zrobić, co ma ręce i nogi. Otóż ten krem łososiowy, który ostatnio wymyśliłem zadaje kłam tej oszczerczej tezie. No, może nie do końca, bo rąk ani nóg ten krem nie posiada, ale z pewnością należy do tych rzeczy które mi w życiu wyszły. Pewnie nie aż tak jak kuchciki, ale nad kremem pracowałem sam, a nad kuchcikami… no nie ważne z resztą, w każdym bądź razie wiadomo powszechnie, że co dwie głowy to nie jedna… ojjjj… chyba się tylko pogrążam.


  • Łososia wędzonego 200g.
  • 3 łodyżki selera naciowego
  • Łyżka masła
  • 250g śmietany 30%
  • 200g śmietany 18%
  • 100g sera pleśniowego typu camembert
  • Sos Worcester
  • Sól, pieprz.

Szalenie prosta sprawa. Masło roztapiamy w rondlu. Seler naciowy siekamy w dosyć drobne pół-plasterki i dusimy na tym maśle, z 5 min. Po tym czasie dolewamy ok.1/3 śmietany 30%. Dusimy, aż śmietana zredukuje swoją ilość do połowy a seler zacznie mięknąć. Siekamy drobno łososia, wrzucamy do selera. Razem dusimy znowu ok. 5 min. po tym czasie dorzucamy pokrojony w kosteczkę camembert, czekamy aż się roztopi, dolewamy resztę śmietany 30% i śmietanę 18%. Doprawiamy solą i pieprzem, sosem Worcester i gotujemy na niewielkim ogniu jeszcze z 10min. Jeśli zależy nam na naprawdę kremowej konsystencji, to możemy na koniec „bziuuukiem” wszystko zmiksować. Ja tak zrobiłem. Ale tak naprawdę zależy to od tego, jakiej konsystencji oczekujemy, bo osobne kawałeczki łososia i lekko chrupkiego selera też mają swój urok.



Ja podałem to w miseczkach zrobionych z kruchego ciasta [dlatego też mi zależało na właśnie takiej a nie innej konsystencji]. Kruche ciasto zrobiłem wg. propocji:
30 dkg mąki
18 dkg masła,
Szczypta soli, szczypta cukru.
Łyżka zimnej wody.

Posiekane masło wyrobiłem z przesianą mąką, pod koniec, aby uzyskać sprężystą, jednolitą formę dodałem łyżkę zimnej wody. Wyrobione uformowałem w kulę, zawinąłem w folię i do lodówki na pół godziny. Nagrzałem piekarnik na 180 oC. Ciasto rozwałkowywałem na placuszki o średnicy ok. 10 cm i wyklejałem nim wysmarowane masłem foremki do muffinek. Wystających brzegów nie obcinałem, tylko starałem się jakoś ładnie uformować. Do piekarnika na ok. 20min. Miseczki gotowe.



Do miseczek nalewamy krem, możemy ozdobić odrobiną pietruchy, lub koperku.
Wynosimy do pokoju, gdzie znajdują się goście, goście są zachwyceni wyglądem, zjadają wszystko mrucząc cały czas pod nosem, a później nam kursują cały czas do kuchni z tymi ciastowymi miseczkami w rękach, żeby im jeszcze nalać do środka tego pysznego kremu.
No i co ja mam zrobić? No nalewam normalnie.
dodajdo.com

niedziela, 13 grudnia 2009

Boczek, por, seler, śmietana - zapiekanka śniadaniowa.

Ci którzy przeglądają od czasu do czasu mojego bloga zdążyli się już zorientować, że śniadania są szczególnie ważne dla mnie. Była akcja majowe śniadania – w której namawiałem was do tego, żebyśmy celebrowali śniadania i nie zapominali o nich. Ten blog, prawie rok temu zaczął się od tego, że po prostu w świąteczny poranek zszedłem na dół i zrobiłem śniadanie, które sfotografowałem. I nawet pomimo, że ostatnio jakoś moja regularność wpisów spadła i mam problem z samo-zorganizowaniem, to niedzielnego śniadania jakoś nie mogłem sobie odpuścić.
Tak więc wymyśliłem ci ja śniadanie jak następuje:


  • 150 – 200 g. wędzonego boczku
  • Pół większego pora
  • 2 łodyżki selera naciowego
  • 300g śmietany 18%
  • 2 jajka
  • Kopiata łyżeczka musztardy francuskiej.
  • Sól,
  • Pieprz.

Śniadania muszą być proste, bo nikt nie chce wstawać w środku nocy, żeby je przygotować. Więc boczek kroimy w kosteczkę, a pora w cieniutkie plasterki, seler naciowy również w plasterki, ewentualnie pół-plasterki. Przesmażamy najpierw boczek, jak troszkę się wytopi i zesmaży to wrzucamy por i seler. Dusimy razem mieszając co jakiś czas jakieś 10 min.
W tym czasie śmietanę mieszamy z musztardą. 1/3 oddzielamy, a do pozostałej wbijamy 2 jajka i mieszamy, żeby połączyć w jednolitą całość. Pod koniec duszenia wlewamy tą jedną trzecią śmietany do boczku i porów, doprawiamy solą i pieprzem, mieszamy dokładnie. Przekładamy do ceramicznej foremki, albo naczynia żaroodpornego i zalewamy z wierzchu pozostałą śmietaną z jajkami.


Całość wkładamy do nagrzanego na 180 oC piekarnika na jakieś 20 min. [aż jajko ze śmietaną się ładnie zetną].
W tym czasie możemy przygotować kawę, herbatę, pieczywo, nakryć do stołu i co tam jeszcze mamy w zwyczaju przed śniadaniem robić [no, no! Tylko bez sprośności mi tutaj!!!].

No a później wykładamy zapiekankę na talerze i wcinamy delektując się chwilą, tym, że jest niedziela, że nigdzie się nie trzeba śpieszyć, że można spokojnie przegryzać pieczywem i popijać aromatyczną kawą, nie wrzucając w siebie wszystkiego jakby ktoś nam to chciał za 30 sekund odebrać.


Smacznego zatem i miłej niedzieli!
dodajdo.com

sobota, 5 grudnia 2009

Udka z kurczaka w soku cytrynowym i curry.

Już mówiłem pewnie, że uwielbiam dania szybkie, proste a przy tym niesamowicie smaczne i efektywne. Oczywiście, są dni, że lubię się w kuchni pobawić dłużej, zrobić wszystko od podstaw, wymyślić jakąś bardziej skomplikowaną potrawę. Ale to tak dla zabawy, a na co dzień to kocham prostotę i naturalność. Kiedy pomysł przychodzi do głowy na zasadzie „hmmm… chciałem zrobić kurczaka w kruchym cieście ale zapomniałem kupić masła do ciasta, więc… co my tu mamy … o! cytryny! Po co nam tyle cytryn? Przecież to się zepsuje, trzeba wykorzystać! To zrobimy kurczaka w marynacie cytrynowej.”



Jak to mówił Louis de Funes dla dwóch normalnych, albo jednej nienormalnej osoby:

  • 2 udka z kurczaka
  • Sok z jednej cytryny
  • 2-3 ząbki czosnku
  • 2 spore łyżki curry w proszku
  • Kopiata łyżka czerwonej papryki słodkiej
  • 3/4 łyżki soli
  • Łyżka cukru
  • Oliwa z oliwek lub olej.
  • Odrobina wody.

Do soku z cytryny wyciskam czosnek, dodaje pozostałe przyprawy i mieszam. Dodaje ze 4 łyżki oliwy, odrobinę wody. Udka z kurczaka oczywiście płuczę, po czym nacinam z tej strony gdzie jest skóra. Dzięki tym nacięciom przyprawy dostaną się do również do środka mięsa a mięso samo w sobie będzie szybciej gotowe. Układam w niezbyt dużym naczyniu żaroodpornym – tak, żeby zalewa nie rozlała się po całym naczyniu pozostawiając kurczaka gołego, niczym święty turecki, ale żeby właśnie przynajmniej w dużej części go przykrywała.
No i oczywiście zlewam z wierzchu zalewą, wprowadzając ją również do nacięć które wykonałem.
Do piekarnika rozgrzanego na jakieś 150 oC na około godzinę dwadzieścia, może mniej. Trzeba to pieroństwo tylko podlewać co jakiś czas sosem i pilnować, żeby się nie spaliło za bardzo – to, że czosnek na skórce się częściowo zwęgli, to prawie pewne, ale kurczak cały powinien jednak wyglądać trochę lepiej niż górnik po szychcie.


No i tyle. Mówiłem, że proste.
A bardzo smaczne – mięso jest lekko kwaskowate – ale tylko lekko – żaden tam cytrynowy kwasior, za to bardzo soczyste, a jednocześnie bardzo dobrze zrobione [częściowo zawdzięczamy to nacięciom] Curry pomimo ogromnej ilości 2 sporych łyżek nadaje tylko smaku, a nie dominuje. Co oczywiście świetnie współgra z tą cytryną.
Polecam serdecznie!

Verstehen Sie, herr Muller?!?

dodajdo.com

czwartek, 3 grudnia 2009

Bezy dla królowej śniegu.

Tak to jakoś jest, że ze wszystkich wizualnych, fotografia jest mi najbardziej odległa. Moja znajomość fotografii ogranicza się do tego, że w swojej pracy często używam profesjonalnych fotek, no i mam kilku przyjaciół doskonałych fotografów. To by było na tyle, jeśli chodzi o fotografię. Aha, jeszcze mój dziadek był fotografem!. Ale jak mysza klapsiara zapowiedziała u siebie konkurs, że do wygrania super aparat, to sobie pomyślałem, że co mi tam – spróbuję. Aparat nawet od rodziców pożyczyłem, taki lepsiejszy, żeby jakoś wypaść pomimo braku umiejętności. Bezów narobiłem, no bo takie zimowe. Już w czasie sesji podejrzewałem, że chyba nic z tego nie będzie. A w czasie edycji, to już prawie przekonany byłem, no i oczywiście nie wyszło za wiele, poza bezami.
Na bezy już kiedyś podawałem przepis, ale przypomnieć przed świętami nie zaszkodzi:

  • 4 białka
  • 125 g drobnego cukru
  • 125 g cukru pudru



Białka ubijamy, aż piana lekko zesztywnieje i będą się robiły lekkie wierzchołki od trzepaczki, dodajemy stopniowo cukier, cały czas ubijając. Ubijamy, aż piana będzie sztywna. Posypujemy z góry przez siteczko cukrem pudrem i mieszamy.
Za pomocą wyciskarki do ozdabiania, na blasze z papierem do pieczenia tworzymy bezy. W sumie jak kto chce, to można nawet łyżką nakładać.
Wkładamy do piekarnika rozgrzanego na jakieś 80 oC i suszymy aż będą twarde [trochę to będzie trwało – trzeba się uzbroić w cierpliwość, niema siły.
Dobrze jajka sparzyć przed rozbiciem i oddzieleniem białek i żółtek – bo na skórce mogą siedzieć sobie pałeczki salmonelli, a jako, że bezy właściwie suszymy, nie pieczemy, to po co ryzykować.

Fotka wyszła jak wyszła. Ale przynajmniej się paru rzeczy nowych nauczyłem – np. że warto mieć ze sobą całą masę drobiazgów do dekoracji i aranżacji potrawy, a jeszcze lepiej jeśli 90% z nich nie wyciągniemy nawet z pudełka, oraz tego, że samo posiadanie dobrego aparatu nic nie znaczy, jeśli nie umie się go dobrze obsłużyć.
A poza tym ten konkurs skłonił mnie do myślenia, że to ciekawe, że żyjemy w społeczeństwie wizualnym i tak naprawdę to sami się nakręcamy. Ja sam dobieram sobie ulubione blogi w dużej mierze na podstawie zdjęć na nich zamieszczanych. A przecież to blogi kulinarne są, a nie fotograficzne. I prawda jest taka, że w tym wszystkim często popularnością wygrywają blogi nie koniecznie niesamowicie kreatywne kulinarnie – czasem po prostu dobre, ale z ładnymi zdjęciami, podczas gdy bywa, że kulinarni geniusze przemykają nam niezauważeni.
Tak to się jakoś porobiło.

Tak czy siak – zachęcam was do głosowania u Myszy Klapsiary – na najlepszego z pięciu, co ten aparat dostanie. Ja osobiście uważam, że najlepsze pod względem technicznym i aranżacji jest zdjęcie nr 3, mimo, że trwają spory o to, czy na pewno jest na nim jedzenie. Ale ja przekornie zagłosuje na zdjęcie nr.4 dlatego, że autor poszedł zupełnie innym torem myślenia niż wszyscy pozostali – podszedł do tematu zupełnie inaczej niż reszta – i ten przejaw kreatywności niesamowicie mnie urzekł. A poza tym jak ktoś słusznie zauważył w komentarzach – widać po tym zdjęciu, że jest robione znacznie słabszym sprzętem niż pozostałe, więc [mimo, że na co dzień dosyć daleko mi do pojęcia „sprawiedliwości społecznej”, które mi się kojarzy dosyć lewacko] jemu pewnie najbardziej by się ten aparat przydał.

A i jeszcze bardzo chciałem podziękować Krzyśkowi i Antoniemu Czyprakowi, bo wzięli i mi bloga wyróżnili tym takim wyróżnieniem z okiem co ostatnio mafilka mnię wręczyła.
Jak wiecie nie ciągnę dalej łańcuszków – moi faworyci blogowi znajdują się w prawej kolumnie na dole.
A tych dwóch panów i ich blogi to serdecznie polecam, bo mimo, że też nie są mistrzami fotografii jak ja [sorry chłopaki], to moi drodzy – w kuchni, to ci dwaj panowie cuda robią. I to są właśnie przykłady tych kulinarnych geniuszów com wcześniej wspominał.


dodajdo.com
Blog Widget by LinkWithin