Matko droga, ojcze z córką!!! Ileż to można czekać, żeby się ktoś wreszcie zlitował i wrzucił coś na tego OlivendFlauera…
Ech, się było porobiło – kuchcik pierwszy się rozchorował w sam nowy rok, a później za nim my wszyscy kolejno. Przez to wszystko zapomniałem zupełnie o tym schabie co żem go w nowy rok gościom na obiad zaserwował.
Ale najpierw zostałem zobligowany do napisania, że na sylwestra mieliśmy udziec barani nad ogniskiem pieczony. Natrzaskali tych fotek, a później mi gadają, że oczekują, że to się pojawi na tym sławetnym blogu. No więc, żebyście wiedzieli – pojawi się. Zdjęcia dość hardcorowe, więc co wrażliwsi niech od razu przejdą do schabu.
A co do samego barana, to nie będę pisał jak go tam przyprawiałem z kilku względów – pierwszy i najważniejszy jest taki, że właściwie to zapomniałem com tam do niego wsypał, a inne względy zachowam dla siebie.
Niektórzy twierdzili, że ten baranek, to prawdziwie duchowa strawa była, że w czasie pieczenia jakieś dziwne rzeczy się działy, że dusza z niego wyszła, czy cuś.
Wisiał tak nad tym ogniem ze dwie godziny jak nic i wisiałby i trzecią, ale się wzięło i rozlało rzęsistym deszczem [gdyby ktoś nie wierzył, to jeszcze raz powiem – tak, to był sylwester, czyli 31 grudnia, a my byliśmy na południu polski, a nie w Anglii. Dobrze przynajmniej, że pioruny nie trzaskały] no i musieliśmy tego udźca do brytfanny załadować i do piekarnika, żeby sobie doszedł. Muszę wprost powiedzieć, że bardzo dobre to było sylwestrowe danie, z grzańcem winnym smakował wyśmienicie. A na grzańca samego to też wam kiedyś mój pomysł poddam, ale to innym razem, jak fotek cudnych napstrykam.
Dobra to teraz do schabu przystąp!
Pieprz, gałkę, kolendrę i kminek tłuczemy razem w moździerzu, dodajemy curry, tymianek suszony i łyżeczkę soli. Wciskamy czosnek i z pół łyżeczki startej skórki z cytryny. Do tego dodajemy trochę oliwy i syropu spod brzoskwiń, tak, żeby stworzyła się taka pasta konsystencją zbliżona do pasty curry, może trochę rzadsza.
Schab oczywiście płuczemy i oczyszczamy ze wszystkich błon itp. Następnie używając długiego noża robimy w nim dziurę na wylot, podłużnie – tak jakbyśmy go chcieli na rożna jakiego nadziać. Do tej dziury za pomocą długiej łyżki ładujemy odrobinę naszej pasty przyprawowej, a następnie wpychamy ze cztery połówki brzoskwiń. Wyloty tunelu spinamy wykałaczkami, żeby nam te brzoskwinki nie wyskoczyły ze środka.
Teraz wierzch schabu nacinamy lekko nożem, taką kratkę na nim tworząc, czy jaki inny wzór fikuśny, jak kto lubi. A następnie smarujemy dokładnie ze wszystkich stron tą naszą pastą przyprawową.
Przesmażamy szybko z obydwu stron na patelni z rozgrzaną oliwą, następnie przekładamy do brytfanki, czy innego naczynia żaroodpornego, podlewamy trochę wodą i syropem z brzoskwiń i do piekarnika rozgrzanego na jakieś 200 oC na 2 – 2,5 godziny. Podlewać co jakiś czas, jeśli potrzeba a samo mięso oblewać z góry sosem.
No i tyle. Później to już tylko w plastry go, i na talerze.
Bardzo smaczne to było, gościom ponoć też strasznie smakowało, niestety na żywo nie widziałem – tylko relacja z drugiej ręki, bo w tym czasie akurat z pierwszym kuchcikiem zwiedzaliśmy sobie oddziały dziecięce szpitala w naszym mieście, bo jeszcze nigdy nie byliśmy, więc trzeba było się wybrać, żeby obejrzeć, a co!
A wy się zdrowo trzymcie!
A tu jeszcze taka prywata – noworoczne życzenia od psa Bono, który dzielnie strzeże wrót do Olive&Flour.
Ps. Dziękuję bardzo za zdjęcia blendym’owi i sandroli.
Ech, się było porobiło – kuchcik pierwszy się rozchorował w sam nowy rok, a później za nim my wszyscy kolejno. Przez to wszystko zapomniałem zupełnie o tym schabie co żem go w nowy rok gościom na obiad zaserwował.
Ale najpierw zostałem zobligowany do napisania, że na sylwestra mieliśmy udziec barani nad ogniskiem pieczony. Natrzaskali tych fotek, a później mi gadają, że oczekują, że to się pojawi na tym sławetnym blogu. No więc, żebyście wiedzieli – pojawi się. Zdjęcia dość hardcorowe, więc co wrażliwsi niech od razu przejdą do schabu.
A co do samego barana, to nie będę pisał jak go tam przyprawiałem z kilku względów – pierwszy i najważniejszy jest taki, że właściwie to zapomniałem com tam do niego wsypał, a inne względy zachowam dla siebie.
Niektórzy twierdzili, że ten baranek, to prawdziwie duchowa strawa była, że w czasie pieczenia jakieś dziwne rzeczy się działy, że dusza z niego wyszła, czy cuś.
Wisiał tak nad tym ogniem ze dwie godziny jak nic i wisiałby i trzecią, ale się wzięło i rozlało rzęsistym deszczem [gdyby ktoś nie wierzył, to jeszcze raz powiem – tak, to był sylwester, czyli 31 grudnia, a my byliśmy na południu polski, a nie w Anglii. Dobrze przynajmniej, że pioruny nie trzaskały] no i musieliśmy tego udźca do brytfanny załadować i do piekarnika, żeby sobie doszedł. Muszę wprost powiedzieć, że bardzo dobre to było sylwestrowe danie, z grzańcem winnym smakował wyśmienicie. A na grzańca samego to też wam kiedyś mój pomysł poddam, ale to innym razem, jak fotek cudnych napstrykam.
Dobra to teraz do schabu przystąp!
- Z 1kg schabu bez kości.
- 3-4 połówki brzoskwini z puszki
- łyżeczka pieprzu kolorowego
- łyżeczka ziaren kolendry
- 1/2 łyżeczki kminku
- Odrobina gałki muszkatołowej
- Łyżeczka curry
- Łyżeczka tymianku
- 2-3 ząbki czosnku
- Sól [z łyżeczka]
- Oliwa z oliwek
- Syrop spod brzoskwiń.
- Odrobina startej skórki cytrynowej.
Pieprz, gałkę, kolendrę i kminek tłuczemy razem w moździerzu, dodajemy curry, tymianek suszony i łyżeczkę soli. Wciskamy czosnek i z pół łyżeczki startej skórki z cytryny. Do tego dodajemy trochę oliwy i syropu spod brzoskwiń, tak, żeby stworzyła się taka pasta konsystencją zbliżona do pasty curry, może trochę rzadsza.
Schab oczywiście płuczemy i oczyszczamy ze wszystkich błon itp. Następnie używając długiego noża robimy w nim dziurę na wylot, podłużnie – tak jakbyśmy go chcieli na rożna jakiego nadziać. Do tej dziury za pomocą długiej łyżki ładujemy odrobinę naszej pasty przyprawowej, a następnie wpychamy ze cztery połówki brzoskwiń. Wyloty tunelu spinamy wykałaczkami, żeby nam te brzoskwinki nie wyskoczyły ze środka.
Teraz wierzch schabu nacinamy lekko nożem, taką kratkę na nim tworząc, czy jaki inny wzór fikuśny, jak kto lubi. A następnie smarujemy dokładnie ze wszystkich stron tą naszą pastą przyprawową.
Przesmażamy szybko z obydwu stron na patelni z rozgrzaną oliwą, następnie przekładamy do brytfanki, czy innego naczynia żaroodpornego, podlewamy trochę wodą i syropem z brzoskwiń i do piekarnika rozgrzanego na jakieś 200 oC na 2 – 2,5 godziny. Podlewać co jakiś czas, jeśli potrzeba a samo mięso oblewać z góry sosem.
No i tyle. Później to już tylko w plastry go, i na talerze.
Bardzo smaczne to było, gościom ponoć też strasznie smakowało, niestety na żywo nie widziałem – tylko relacja z drugiej ręki, bo w tym czasie akurat z pierwszym kuchcikiem zwiedzaliśmy sobie oddziały dziecięce szpitala w naszym mieście, bo jeszcze nigdy nie byliśmy, więc trzeba było się wybrać, żeby obejrzeć, a co!
A wy się zdrowo trzymcie!
A tu jeszcze taka prywata – noworoczne życzenia od psa Bono, który dzielnie strzeże wrót do Olive&Flour.
Ps. Dziękuję bardzo za zdjęcia blendym’owi i sandroli.
4 komentarze:
Oj, ten udziec musiał być pyszny!
A schab bardzo pomysłowy, jadłam ze śliwką i morelami, ale z brzoskwiniami nie. Zapisuję do wypróbowania :)
Ale fajny faflun! Ja mam doga niemieckiego, też robi takie mądre miny ;)
Zdrówka dla kuchcików. Niech się od szpitali trzymają z daleka.
Grażyno - polecam, to co jest fajne to fakt, że to nie suszone brzoskwinie [jak zwykle jest ze śliwkami/morelami] i schab dzięki temu jest jeszcze bardziej soczysty. No przechodzi delikatnym smakiem brzoskwiniowym, co mu zdecydowanie służy.
I.nna - kuchciki już zdrowe kompletnie i mam nadzieje tak już pozostanie. Aż tak się nam ten oddział dziecięcy nie spodobał, żebyśmy tam znów chcieli nocować :P
A co do fafluna, to nie daj się zwieść - nie wiem jak twój dog, ale u mój bokser, to faktycznie strzela takie mądre, zadumane miny, ale to tylko stylizacja taka... właściwie to wszystko co on ma mądrego w sobie :D
baran był pycha. schab również, aż mi ślinka cieknie na wspomnienie :)
a zdjęcia fafluna, który, coś mi się o uszy obiło, że od wilka nie pochodzi robił miras :)
Prześlij komentarz