Postanowiłem zrobić taki deser. Generalnie jeśli coś jest cytrynowe, to już samo w sobie przyciąga moją uwagę. Zrobiłem, wyszło bardzo fajnie, i bardzo, bardzo smacznie.
Ale ile nerwów mnie to kosztowało, to wiedzą tylko moi domownicy, bo kwestia jest taka, że ja chyba jednak nie mam zadatków na cukiernika, to raz, a dwa – nie potrafię poruszać się w kuchni wg przepisów. Za każdym razem kiedy próbuję to zrobić coś idzie nie tak.
Mój błąd, że zamiast dać się zainspirować temu przepisowi i puścić wodzę fantazji, to zacząłem zaglądać do książki. Ale to też chyba wynika z mojego braku doświadczenia i pewności siebie na polu deserów wszelakich.
Cóż, praktyka czyni mistrza!
Potrzebujemy:
1 łyżkę oleju
6 średnich jajek. Żółtka i białka oddzielnie.
130 g drobnego cukru
Drobno starta skórka z 4 cytryn
Sok z tychże
2-3 łyżeczki żelatyny [albo 2 listki namoczone w zimnej wodzie]
500 ml śmietany kremówki 30%
Na przybranie:
2 cytryny
200 g cukru
Uprażone orzechy laskowe, albo płatki migdałowe.
Opcjonalnie starta kostka czekolady.
Najpierw naczynka do sufletu. Bierzemy foremki, kokilki czy jak to tak jeszcze zwą. W książce jest podane, że powinno wyjść 8-10 porcji jeśli używamy naczynek o średnicy 13cm i wysokości 8cm. Mi wyszło zupełnie inaczej, ale o tym później. Te właśnie foremki owijamy pergaminem 3 razy tak, żeby wystawał 6-8cm powyżej górnej krawędzi naczynia, mocujemy taśmą lub sznurkiem. Ja użyłem zamiast pergaminu folii aluminiowej i zamocowałem ją po prostu gumkami recepturkami. Następnie smarujemy w środku foremkę i pergamin olejem. Wstawiamy do lodówki.
Żółtka ubijamy w misce z 80g cukru i skórką cytrynową, aż masa będzie na tyle gęsta, że trzepaczka będzie w niej zostawiać lekki ślad.
Sok z cytryn podgrzewamy i rozpuszczamy w nim żelatynę (jeśli używamy listków, najpierw wyciskamy nadmiar wody). Dodajemy masę z żółtek i skórki, mieszając cały czas trzepaczką roztrzepując wszystko jeszcze z minutę.
W osobnej misce ubijamy śmietanę do uzyskania konsystencji kremu [pamiętajcie, że śmietana musi być najpierw wychłodzona w lodówce, bo inaczej się nie ubije].
Do ubitej śmietany wlewamy masę cytrynowo-żółtkowo. I teraz ważna uwaga, której ja nie dopilnowałem – najpierw sprawdzamy czy masa na pewno nie jest za ciepła – moja cały czas jeszcze była po podgrzewaniu soku i rozpuszczaniu żelatyny i w momencie połączenia śmietana od razu zgubiła swoją kremową, puszystą konsystencję i przeszła z powrotem w stan płynny. Co ostatecznie zaskutkowało tym, że gotowego kremu było dużo mniej niż powinno wychodzić wg. przepisu, i nie był tak puszysty, tylko dużo bardziej ciężki i zbity.
Teraz ubijamy białka, aż będą gęstą pianą, dodajemy pozostałe 50g cukru i dalej ubijamy aż piana będzie gęsta i stała.
Łączymy z masą sufletową i od razu przekładamy chochlą do naczyń. Wypełniając je tak, żeby krem wystawał jakieś 4-5 cm powyżej górnej krawędzi kokilek.
Teraz musicie podjąć szybką decyzję, czy chcecie wersję schłodzoną – w tym wypadku wstawiamy do lodówki na jakieś 6 godzin. Czy może zmrożoną [tak zrobiłem ja] i wstawiamy do zamrażalnika na 3 godziny. Wersja zamrożona smakuje jak pyszne, puszyste lody cytrynowe.
Cytryny do dekoracji kroimy w cienkie plasterki, które przekrawamy na pół, wkładamy do rondla dodajemy ok. 200 ml wody i cukier. Zagotowujemy. Gotujemy jeszcze ze 2 min, tak, żeby całość tylko lekko bulgotała.
Odstawiamy do ostygnięcia i zostawiamy w tym syropie aż do momentu dekorowania deseru zaraz przed podaniem.
Po odpowiednim czasie w lodówce/zamrażalniku ściągamy z naszych deserów pergamin, na górze układamy w rozetkę pół-plasterki cytryny, na środku ozdabiając jeszcze prażonymi orzechami/migdałami i czekolada.
Podajemy natychmiast.
Wszyscy są zachwyceni i wyglądem i smakiem.
A ja wtedy sobie myślę „ok, nie wyszło tak jak miało wyjść, ale na szczęście i tak jest przesmaczne”
Przepis oczywiście pochodzi z uwielbianej przeze mnie ostatnio książki M.Roux’a „Jajka”
Ale ile nerwów mnie to kosztowało, to wiedzą tylko moi domownicy, bo kwestia jest taka, że ja chyba jednak nie mam zadatków na cukiernika, to raz, a dwa – nie potrafię poruszać się w kuchni wg przepisów. Za każdym razem kiedy próbuję to zrobić coś idzie nie tak.
Mój błąd, że zamiast dać się zainspirować temu przepisowi i puścić wodzę fantazji, to zacząłem zaglądać do książki. Ale to też chyba wynika z mojego braku doświadczenia i pewności siebie na polu deserów wszelakich.
Cóż, praktyka czyni mistrza!
Potrzebujemy:
1 łyżkę oleju
6 średnich jajek. Żółtka i białka oddzielnie.
130 g drobnego cukru
Drobno starta skórka z 4 cytryn
Sok z tychże
2-3 łyżeczki żelatyny [albo 2 listki namoczone w zimnej wodzie]
500 ml śmietany kremówki 30%
Na przybranie:
2 cytryny
200 g cukru
Uprażone orzechy laskowe, albo płatki migdałowe.
Opcjonalnie starta kostka czekolady.
Najpierw naczynka do sufletu. Bierzemy foremki, kokilki czy jak to tak jeszcze zwą. W książce jest podane, że powinno wyjść 8-10 porcji jeśli używamy naczynek o średnicy 13cm i wysokości 8cm. Mi wyszło zupełnie inaczej, ale o tym później. Te właśnie foremki owijamy pergaminem 3 razy tak, żeby wystawał 6-8cm powyżej górnej krawędzi naczynia, mocujemy taśmą lub sznurkiem. Ja użyłem zamiast pergaminu folii aluminiowej i zamocowałem ją po prostu gumkami recepturkami. Następnie smarujemy w środku foremkę i pergamin olejem. Wstawiamy do lodówki.
Żółtka ubijamy w misce z 80g cukru i skórką cytrynową, aż masa będzie na tyle gęsta, że trzepaczka będzie w niej zostawiać lekki ślad.
Sok z cytryn podgrzewamy i rozpuszczamy w nim żelatynę (jeśli używamy listków, najpierw wyciskamy nadmiar wody). Dodajemy masę z żółtek i skórki, mieszając cały czas trzepaczką roztrzepując wszystko jeszcze z minutę.
W osobnej misce ubijamy śmietanę do uzyskania konsystencji kremu [pamiętajcie, że śmietana musi być najpierw wychłodzona w lodówce, bo inaczej się nie ubije].
Do ubitej śmietany wlewamy masę cytrynowo-żółtkowo. I teraz ważna uwaga, której ja nie dopilnowałem – najpierw sprawdzamy czy masa na pewno nie jest za ciepła – moja cały czas jeszcze była po podgrzewaniu soku i rozpuszczaniu żelatyny i w momencie połączenia śmietana od razu zgubiła swoją kremową, puszystą konsystencję i przeszła z powrotem w stan płynny. Co ostatecznie zaskutkowało tym, że gotowego kremu było dużo mniej niż powinno wychodzić wg. przepisu, i nie był tak puszysty, tylko dużo bardziej ciężki i zbity.
Teraz ubijamy białka, aż będą gęstą pianą, dodajemy pozostałe 50g cukru i dalej ubijamy aż piana będzie gęsta i stała.
Łączymy z masą sufletową i od razu przekładamy chochlą do naczyń. Wypełniając je tak, żeby krem wystawał jakieś 4-5 cm powyżej górnej krawędzi kokilek.
Teraz musicie podjąć szybką decyzję, czy chcecie wersję schłodzoną – w tym wypadku wstawiamy do lodówki na jakieś 6 godzin. Czy może zmrożoną [tak zrobiłem ja] i wstawiamy do zamrażalnika na 3 godziny. Wersja zamrożona smakuje jak pyszne, puszyste lody cytrynowe.
Cytryny do dekoracji kroimy w cienkie plasterki, które przekrawamy na pół, wkładamy do rondla dodajemy ok. 200 ml wody i cukier. Zagotowujemy. Gotujemy jeszcze ze 2 min, tak, żeby całość tylko lekko bulgotała.
Odstawiamy do ostygnięcia i zostawiamy w tym syropie aż do momentu dekorowania deseru zaraz przed podaniem.
Po odpowiednim czasie w lodówce/zamrażalniku ściągamy z naszych deserów pergamin, na górze układamy w rozetkę pół-plasterki cytryny, na środku ozdabiając jeszcze prażonymi orzechami/migdałami i czekolada.
Podajemy natychmiast.
Wszyscy są zachwyceni i wyglądem i smakiem.
A ja wtedy sobie myślę „ok, nie wyszło tak jak miało wyjść, ale na szczęście i tak jest przesmaczne”
Przepis oczywiście pochodzi z uwielbianej przeze mnie ostatnio książki M.Roux’a „Jajka”
9 komentarzy:
ale śliczne sufleciki
wcale się nie dziwię, że wszyscy są zachwyceni wyglądem i smakiem. ja ty pierwszym szczególnie ;-)
a jak miało wyjśc, bo moim zdaniem jest oki ;)
O mniam, wyglądają bosko!!! Uwielbiam wszystko co cytrynowe !:)
Jak ja prędko nie kupię tych Jajek to się chyba pochoruję z zazdrości, że takie cuda tworzysz :) Piękne i zupełnie nie widać żadnych wpadek :)))
Nie no superanckie! Ja się sufletów boję, chociaż ani razu jeszcze nie robiłam ;))
Tili - no chyba rzeczywiście musisz kupić, bo ja się pastwić nad tobą tymi jajkami wcale nie mam zamiaru przestać. Tym bardziej, że stosunkowo niedroga ta książka - u nas w księgarni - połowa ceny ramseya, czy Jamiego Oliviera.
Oczko - nie bój żaby!
Żeby nie było niedomówień - to co poszło nie tak, tego na zdjęciach nie widać - po prostu był mniej puszysty i przez to też było go prawie o połowę za mało. Tyle. Smak był super i tak. :)
Zaśliniłam się! Kocham cytryny! I teraz mam zagwozdkę... co zrobić na te paskudne walentynki? Czekoladę czy cytrynki? Hm...
Ja jestem zdania, ze takie desery na zimno fajnie się sprawdzają w szczególności w gorące dni. Natomiast ja i tak bardzo lubię robić muffinki czekoladowe https://wkuchnizwedlem.wedel.pl/przepis/muffinki-czekoladowe-z-cukierkami-z-mieszanki-wedlowskiej/ gdzie na dodatek dodaję jeszcze kawałki z cukierków z mieszanki wedlowskiej.
Prześlij komentarz