środa, 27 maja 2009

Dymfok.

To był niezwykle udany tydzień urodzinowy, kulminacja jego miała miejsce w weekend, kiedy to zjechali przyjaciele z życzeniami, prezentami, ale to co najistotniejsze, to to, że po prostu byli. A w niedziele wszyscy razem świętowaliśmy na wielkiej imprezie ogrodowej. Niesamowite jest to, że jeszcze 4-5lat temu nikt z nas by nie pomyślał, że ponad połowę świętujących urodziny kogokolwiek z nas, będzie stanowiła ogromna chmara rozbrykanych dzieciaków. No cóż… czas leci, taki życia krąg.
Postanowiłem pochwalić się niezwykłym tortem – nie ja go robiłem, tylko dostałem, ale jak widzicie na zdjęciach jest nierozerwalnie związany z tym blogiem, więc grzechem byłoby nie umieszczenie go tutaj. Autorka tego niesamowitego dzieła nie prowadzi niestety żadnego bloga kulinarnego [na razie], żebym mógł do niej odsyłać, czego niezmiernie żałuję, bo prawda jest taka, że jeśli chodzi o torty, ciasta, ciasteczka i inne słodkości, to potrafi cuda. Dla dociekliwych mogę tylko dać wskazówkę, że takie talenty można czasem odnaleźć wśród mniamowiczów.


Bardzo dziękuję wszystkim za ten niezwykły tydzień i za wspaniałą imprezę w niedzielę. No i za prezenty – to niby najmniej ważne, ale prawda jest taka, że już dawno nie byłem tak ubłogosławiony przeróżnymi dobrami materialnymi jak w ciągu tego tygodnia ;)



A teraz do tytułu – co to, kurka, jest ten dymfok? Otóż na Śląsku Cieszyńskim tak mówi się na specjalny kociołek stawiany bezpośrednio na ognisku, szczelnie zamykany od góry, w którym przyrządza się potrawę która z resztą wzięła swą nazwę od naczynia. Tak więc dymfok to zarówno kociołek – bardzo podobny do węgierskich kociołków ogniskowych – najczęściej ciężki, żeliwny; jak i potrawa w nim ugotowana.
W tradycji Cieszyńskiej dymfok był mocno związany z zielonymi świątkami, czyli dniem pięćdziesiątnicy – zesłania ducha świętego. Wtedy oprócz nieodłącznej jajecznicy z ogniska spożywało się również na świeżym powietrzu ową potrawę.


Na dymfoka oprócz kociołka potrzebujemy:
  • Kapustę świeżą – ważne, żeby miała duże i w miarę elastyczne liście.
  • ok. 2 kg ziemniaków
  • kilka marchewek
  • pietruszka
  • ze 4 cebule
  • kiełbasa
  • boczek.
  • ew. słonina
  • sól,
  • pieprz.

Ziemniaki oczywiście obieramy, i kroimy w plasterki - to najbardziej czasochłonna część pracy. Podobnie postępujemy z marchewą i pietruszką. Kiełbasę, boczek i słoninę też kroimy w plastry.
Kociołek wykładamy liśćmi kapusty. Następnie warstwami układamy boczek, ziemniaki i marchewkę, cebulę, kiełbasę, i tak aż zapełnimy kociołek. Jeśli mamy słoninę, to dobrze położyć ją jako pierwszą warstwę i układać na bokach – wytopi się z niej w ten sposób tłuszcz, który uchroni również kapustę przed przypaleniem. Oczywiście warstwy przesypujemy również solą i pieprzem – oraz innymi przyprawami, jeśli mamy taką chęć. Kiedy kociołek jest już pełny staramy się ugnieść wszystko ręką i ułożyć jeszcze jakieś warstwy na górę – podczas pieczenia wszystko się skurczy – więc będzie jedzenia trochę mniej niż nam się teraz wydaje. Jako ostatnią warstwę kładziemy liście kapusty – w ten sposób cała nasza potrawa jest otoczona ze wszystkich stron kapustą.
Zakręcamy pokrywę i stawiamy w ogniu na ok. godzinę – półtorej – co jakiś czas dobrze sprawdzić jak postępy. Ogień nie może być za duży, żeby nam się kapusta nie spaliła, bo cała potrawa nabierze mocnego smaku spalenizny. Z kolei jeśli będzie za mały, to będziemy czekać wiecznie na jedzenie.


Powiem szczerze – nie spotkałem jeszcze osoby, która by nie lubiła dymfoka. Jest to również niezwykle miła odmiana po standardowym grillu – a też polega na wspólnym pobycie na świeżym powietrzu i zgromadzeniu dookoła pierwotnego poniekąd ognia.
Bardzo serdecznie polecam każdemu kto wybiera się do ziemi cieszyńskiej znalezienie miejsca gdzie mogli by tego spróbować. A każdemu kto się nie wybiera polecam zakup takiego kociołka, bo to niezwykle fajna sprawa, a w środku można przecież zrobić nie tylko dymfoka, ale poczynając od gulaszy, przez pieczenie na zupach kończąc prawie wszystko co się nam zamarzy.



Ps. Bardzo dziękuję Cinowi za zdjęcia.

dodajdo.com

7 komentarzy:

Mafilka pisze...

Nie czytając tekstu, a jedynie przegladając obrazki próbowałam połaczyć tort z kociołkiem.... i nijek, ale to w żaden sposób się nie składało ;)
Powiem Ci Mico, że taki dymfok (sprzęt) robi wrażenie, a warzywka z niego muszą być pyszniutkie...
Jeszcze raz wszystkiego naj :-)

Majana pisze...

Wspaniały tort ! Jeszcze raz wszystkiego co najlepsze!:))
A warzywka wyglądają wspaniale i pyszniutko, muszą smakować wybornie!:)

mico pisze...

spokojnie - spokojnie z tymi warzywkami - bo zaraz wyjdzie, ze to jakieś wegetariańskie danie jest. Tego boczku i kiełbasy tam całkiem sporo wchodzi, to w końcu ludowe danie jest! :D

Majana pisze...

Warzywka jakoś mi się bardzo w oczy rzuciły hy hy ;)
No ale i z boczkiem i kiełbaską tez musi być pycha, nie? ;)) NO!:)

Unknown pisze...

no to teraz mi przysłodziłeś ;-) a dymfok smakował baaardzo !!1 :-)

Edyta pisze...

No patrz! Mieszkam blisko Cieszyna, ale nazwę dymfok widzę po raz pierwszy. My na kociołek mówimy kociołek, a jedzenie w środku to po prostu duszonki. Za to zawartość kociołka się zgadza i u nas jest prawie taka sama, bo my dodajemy jeszcze cebulę :)

mico pisze...

kasiu - no jak o słodkościach mówiłem, to trudno, żebym przysolił ;P

edysiu - rzeczywiście zawartość identyczna i cebula się też zgadza, bo ja oczywiście o niej zapomniałem napisać, ale już poprawione. A co do nazwy - no cóż - widać za blisko Bielska a za daleko Cieszyna już mieszkasz ;) w końcu to nazwa regionalna, a Bielsko już w innym regionie od zawsze było.

Blog Widget by LinkWithin