poniedziałek, 4 maja 2009

Grillowane brzoskwinie na szynce szwarcwaldzkiej.

Dojechałem roztrzęsiony na miejsce grillowe. Po drodze prawie mieliśmy wypadek, jakiś chłopiec nagle skręcił na swoim rowerku i zjechał z chodnika prosto pod maskę mojego samochodu. Bogu dzięki, skończyło się tylko na uszkodzonym rowerku.
Na miejscu grillowym czekał przyjaciel, którego były urodziny. Obecność prawdziwych przyjaciół ma to do siebie, że wprowadza pokój. Trochę się uspokoiłem, na stoliku rozłożyłem swój koszyczek i nawet nie witając się za bardzo ze wszystkimi, zabrałem się za przygotowywanie do grilla. Oczywiście, trochę wkurzające było słyszeć nawoływania wszystkich bab do swoich mężów, żeby patrzyli i się uczyli, oraz zachwyty nad tym, że nawet moździerzyk wziąłem swój. Normalnie – wziąłem, bo miałem kolendrę w ziarenkach – nie będę jej później łapał przy rozbijaniu po całym stole, a prawdziwy facet powinien robić to co lubi i w czym jest dobry, a nie to co robią inni faceci - ja nie umiem całej masy rzeczy, które umieją tamci, a nikt za mną nie lata, że mam patrzeć i się uczyć.
W miarę jak siekałem poszczególne składniki, tłukłem przyprawy w moździerzu i przygotowywałem dressing czułem, że spięte mięśnie zaczynają się rozluźniać i stres pomału ze mnie schodzi. Między innymi dlatego lubię gotowanie.
Koniec końców okazało się, że to był bardzo fajny i udany dzień, bardzo bardzo nawet, pomimo porannego incydentu.
A i jeszcze jedno – owoce z grilla to wypas – naprawdę każdemu polecam, a sam zawdzięczam taki pomysł Jamiemu Olivierowi.


  • Brzoskwinie pokrojone na połówki.
  • Rozmaryn
  • Ziarna kolendry
  • Tymianek.
  • Rucolla świeża
  • Ser pleśniowy typu rogfourt
  • Szynka Szwarcwaldzka
Dressing:
  • Oliwa z oliwek
  • Sok z cytryny
  • Sos Worcester,
  • Sól, pieprz,
  • Ostra paprykowa pasta
  • Zioła prowansalskie.

Brzoskwiń użyłem niestety z puszki nie świeżych, bo nigdzie takich nie mogłem uświadczyć – pora roku chyba taka, że jeszcze nie ma. Doprawiłem rozmarynem, roztłuczoną kolendrą i tymiankiem, skropiłem oliwą i na grilla.
Składniki dressingu wymieszałem ze sobą, odstawiłem, żeby się razem przegryzł.
Szynkę udrapowałem ozdobnie na desce, która służyła przy okazji za tackę, na niej ułożyłem zgrillowane pięknie brzoskwinie, obsypałem pokruszonym rokpolem i świeżą rucollą, całość skropiłem dressingiem.


Taki prezent urodzinowy bardzo się spodobał.
Szczerze wam powiem, że tylko przypadkiem udało mi się załapać na 1 łyżkę [dosłownie jedną łyżkę] tej sałatki, bo zniknęła w takim tempie.
Owoce z grilla to wypas.

ps. Podziękowania dla solenizanta za zdjęcia.

Wielkie grillowanie


dodajdo.com

10 komentarzy:

Mafilka pisze...

Przy okazji tegoweekendowego ;) grillowania miałam przyjemność skosztować karkówkę z owocami. Więc potwierdzam, że owoce z grilla to wypas :-)
Pozdrawiam :-)

Dorota pisze...

Piękne zdjęcia, a potrawa wygląda (i pewnie smakuje) rewelacyjnie! Gratulacje :).

Agata pisze...

Zdjęcie w sam raz na okładkę pierwszej(?) książki kucharskiej!

Gosia Oczko pisze...

No podoba mi się! Chyba sama spróbuję z owocami.

Zebrra pisze...

Brzmi super, ja co prawda nie jadam brzoskwiń, ale na pewno wykorzystam przepis, żeby uraczyć rodzinkę :)

ania pisze...

wyśmienite:) wiem co mówie:)

kasia pisze...

po ciężkich kiełbachach, szaszłykach itp. propozycja Mico okazała się strzałem w dziesiątkę :-) lekkość i niebanalny smak :-) i chciałam tylko dodać, że ja swojemu mężowi uczyć się nie kazałam, ale z moździerza to owszem troszkę się ponabijałam ;-)

OlaCruz pisze...

Sałatka wygląda znakomicie! Muszę poczytać u Jamiego o grillowaniu owoców. Akurat chyba ten rozdział przede mną.

Małgoś pisze...

Już wybacz tym 'babom'. ;-) One (znaczy MY) czasem tak mają, choć raczej nie na poważnie, a z kobiecej przekory. ;-)
Te brzoskinie grillowane bardzo mi się podobają i od razu notuję sobie pomysł, żeby mi potem nie umknął. :)

No i nie zazdroszczę tego porannego zdarzenia. W sumie nie dziecko tu winne... Nóż się w kieszeni otwiera jak człowiek poobserwuje beztroskę niektórych rodziców. Czasem mam wrażenie, że niektóre osobniki mają watę zamiast mózgu.

mico pisze...

Mafilko - cieszę się, że potwierdzasz moje słowa.

Doroto - za fotki superowe solenizant własnoręcznie odpowiadał, ma chłopak talent, nie ma co ;)

Agato - :P to poleciałaś teraz - kudy mnie tam do książki... może prace magisterską bym wreszcie napisał najpierw...

oczko - próbuj, próbuj - warto.

Zebro - no, to może tą z ananasem... o kurde!!! zapomniałem drugą sałatkę z ananasem grillowanym wrzucić!!! Ale pacjent ze mnie - nadrobię jeszcze przed weekendem.

Aniu, dziękuję bardzo. Pyszny chlebek - możesz zobaczyć go w przepisie powyżej ;)

Kasiu - no i tego by jeszcze brakowało, żebyś Ty mężowi takie teksty posuwała - to by chyba się świat kończył.

Olu - Jamie robi tam właśnie brzoskwinie, ale pisze też szerzej o włoskim zwyczaju grillowania owoców. Kurde, ci włosi to jednak mają łeb do kuchni.

Małgosiu - już dawno wybaczyłem - ale nie mogłem sobie odrobiny uszczypliwości podarować ;)

A co do rodziców - to nie była ich wina - ten chłopak po prostu uciekł mamie, która przerażona go goniła, a później mnie przepraszała po wielokroć. A chłopak niestety był niepełnosprawny i chyba nie bardzo wiedział co się dookoła niego dzieje. Szczęście na prawdę, że jakoś Pan Bóg nad tym czuwał i nic się poważnego nie stało. :)

Blog Widget by LinkWithin