Najtrudniejszą rzeczą w wymyślaniu nowych przepisów nie jest ich tworzenie, ani przygotowanie, ani nawet dobre zaprezentowanie. Najgorzej później dla tego wymyślić nazwę. Kiedy ten deser wymyśliłem i żona moja mnie zapytała co to będzie a ja odpowiedziałem, że pasztet orzechowy na zimno, to z jej miny wywnioskowałem, że to chyba nienajlepsza nazwa. Później przyjaciele zasugerowali mi, że może spróbować z francuska: orzechowe pate. Ale chyba też mnie nie przekonuje. Terryna orzechowa… no nie wiem… Więc została robocza nazwa „Deser orzechowy na zimno”, jeśli ktoś z was ma pomysł jak to nazwać, to niech się podzieli sugestiami. Zorganizowałbym jakiś konkurs może nawet na to, ale akurat pomysłu na nagrody brak, więc będzie bez konkursu.
- 20 dkg łuskanych orzechów włoskich
- 3 jajka [białka i żółtka osobno]
- 3 łyżki cukru
- Opakowanie cukru waniliowego
- 3 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
- Opakowanie 180g serka homogenizowanego waniliowego
- 200g jogurtu naturalnego
- półtorej łyżki żelatyny
- 50g whisky.
- Herbatniki.
2/3 orzechów bardzo drobno siekamy, można to zrobić w mikserze.
Żółtka ubijamy z 3 łyżkami cukru i 2 łyżeczkami cukru waniliowego aż się trzepaczka będzie pozostawiała lekki ślad.
Kawę rozpuszczalną rozrabiamy w filiżance ciepłej wody – do tego wsypujemy żelatynę i czekamy aż się ładnie rozpuści. W między czasie możemy białka ubić z resztą cukru waniliowego na sztywno.
Masę z żółtek łączymy z kawową żelatyną. Do tego wsypujemy posiekane orzechy i dokładnie mieszamy. Dodajemy serek i jogurt oraz whisky. Mieszamy delikatnie aż będzie jednolite. Dodajemy ubitą pianę z białek i znów delikatnie łączymy z resztą.
Resztę orzechów lekko siekamy i prażymy na suchej patelni.
Foremkę na ciasto, albo taką podłużną – pasztetową, wykładamy papierem do pieczenia, na dno układamy warstwę herbatników. Na to wylewamy masę orzechową, następnie posypujemy z góry przeprażonymi orzechami i szczyptą rozpuszczalnego kakao.
Całość wkładamy do zamrażalnika na przynajmniej półtorej godziny.
Podajemy pokrojone w plasterki trochę jak tort lodowy. Najlepiej smakuje właśnie na zimno.
Znakomite do kawowo-herbacianych rozmów o życiu, pracy, pasjach i sztuce w doborowym towarzystwie.
6 komentarzy:
Mico jako Ślązaczka widzę jedna nazwę : deser a'la szpajza ;)Ja robię na tej bazie różne : cystynowe, bakaliowe, kakaowe a teraz zrobię i orzechową;) Na śląskim przyjęciu bez szpajzy ani rusz... ja podaję to wieloporcjowo w salaterkach.
Pozdrawiam :)
imponujący ten deser
i ten opis przygotowania taki dokładny
podoba mi się
wszak orzechy uwielbiam
A może "chałwa orzechowa"? Pyszne to musi być sądząc po składnikach!
Bardzo apetyczny deserek :) A czy wszystko musi mieć imię? Może temu deserowi lepiej jak to taki bezimienny orzech :)
no tak - bo czyż to co zwiemy różą pod inną nazwą nie mniej by pachniało?
może faktycznie jemu lepiej być takim oto bezimiennym orzeszkiem.
Ale na zimno.
Bo taki już z niego drań.
Zimny.
;)
Nieważne jak się nazywa, ważne, że mam ochotę go wypróbować! Bardzo lubię orzechowe desery, jednak moimi ulubionymi są czekoladowe. Mnóstwo czekoladowych inspiracji znalazłam na https://wkuchnizwedlem.wedel.pl/
i wiele z tych przepisów już wypróbowałam i mogę z czystym sumieniem polecić!
Prześlij komentarz