A tradycję śniadania trzeba bronić, bo prawda taka, że najczęściej śniadaniem nam kromka ugryziona w pośpiechu, a do tego kawa. Albo i kawa sama. I to w dodatku rozpuszczalna. Bo tak szybciej, bo tak prościej.
Żyjemy w takich ciekawych czasach, w których człowiek stoi przed kuchenką mikrofalową i przestępując z nogi na nogę mruczy pod nosem: „szybciej, kurde, szybciej!!!”.
Ale w weekendy jest inaczej. Dlatego u mnie często w weekendy możecie napotkać na posta ze śniadaniem. Dziś pospolicie, lecz w dzisiejszym świecie, wirtualnego życia, niegdysiejsza pospolitość stała się odświętnością a ówczesne profanum – sacrum.
Łyżka masła
Na patelni rozpuszczam masło. Masło topi się pomału, bo i ogień mały. Do dużego kubka wbijam jajka, roztrzepuję widelcem. Masło jeszcze się topi, przechylam lekko patelnię, żeby się leniwie rozlało po całej powierzchni. Czyszczę ekspres do kawy z wczorajszych fusów. Do czajnika nalewam wody, stawiam na drugim palniku. Masło się roztopiło. Wlewam z kubka jajka i spokojnie mieszam na patelni, żeby się nie ścięły w zbyt duże grudy. 2 kroki w prawo. Sięgam do lodówki, wyciągam serek ementaler. Zauważam puszkę z kawą, też po nią sięgam. 1 krok w lewo. Puszkę odkładam na blat, odwijam ementaler. Szukam noża, tego z okrągłą końcówką, nie mogę znaleźć. Trudno. Jajka zaczynają się delikatnie ścinać, więc mieszam pomału warzechą. Nie ma tego noża, wrzucam więc trójkąt ementalera w całości na patelnię i warzechą rozbijam na części i rozprowadzam równomiernie w jajecznicy. 1 krok w prawdo. Ładuję półtorej miarki kawy do sitka. Lekko ubijam kawę z wierzchu, żeby powierzchnia była gładka. Nalewam wody do ekspresu. Załączam. Jajka zaczynają się już ścinać konkretnie, ale wciąż jeszcze rzeczy dzieją się wolno. Dokładnie mieszam warzechą, obsypuję solą i pieprzem. Dokładam wielką łychę śmietany i znów mieszam. Śmietana spokojnie wchodzi w strukturę jajecznicy, zmieniając jej kolor na prawie biały.
Z piekarnika wyciągambułki. Kroję. Chrobot noża o pieczywo jakby budzi kuchnię do życia. Jajecznica zostaje ostatni raz szybko przemieszana i gwałtownym ruchem ściągnięta z ognia. Ekspres zaczyna szumieć jak parowóz, co daje sygnał całemu domostwu, że śniadanie czas zacząć. Czajnik poczuł zazdrość i też gwiżdże jak najgłośniej potrafi, żeby zaznaczyć swoją obecność. Obudzone domostwo zaczyna pobrzękiwać talerzami i sztućcami. Szybko siekam szczypiorek, stukam, pukam nożem. Chrzęst liściastej herbaty rozgniatanej palcami. Chlup, gorąca woda zmienia liście w napar. Następne chlupnięcie zmienia gęstą cremę w łagodniejszą lecz aromatyczną americanę. Na talerzach lądują bułeczki, a na nich pyszna jajecznica. Z góry ekspresowo sypię na każdą porcję po sporej szczypcie szczypioru. Pełne kubki stukają o stół. Stołki nerwowo odsuwają się od stołu robiąc miejsce dla domowników.
Pierwsze uderzenie widelca o talerz.
Po nim następne i już za chwilę gra cała symfonia sztućców, kubków, talerzy, chrupiących bułeczek, siorbnięć i mlaśnięć.
Tak proszę państwa, to właśnie wystartował nowy dzień.
Żyjemy w takich ciekawych czasach, w których człowiek stoi przed kuchenką mikrofalową i przestępując z nogi na nogę mruczy pod nosem: „szybciej, kurde, szybciej!!!”.
Ale w weekendy jest inaczej. Dlatego u mnie często w weekendy możecie napotkać na posta ze śniadaniem. Dziś pospolicie, lecz w dzisiejszym świecie, wirtualnego życia, niegdysiejsza pospolitość stała się odświętnością a ówczesne profanum – sacrum.
Łyżka masła
- 3 spore jajka
- 1 serek topiony ementaler
- Łyżka śmietany 18%
- Sól, pieprz.
- Posiekany szczypiorek.
Na patelni rozpuszczam masło. Masło topi się pomału, bo i ogień mały. Do dużego kubka wbijam jajka, roztrzepuję widelcem. Masło jeszcze się topi, przechylam lekko patelnię, żeby się leniwie rozlało po całej powierzchni. Czyszczę ekspres do kawy z wczorajszych fusów. Do czajnika nalewam wody, stawiam na drugim palniku. Masło się roztopiło. Wlewam z kubka jajka i spokojnie mieszam na patelni, żeby się nie ścięły w zbyt duże grudy. 2 kroki w prawo. Sięgam do lodówki, wyciągam serek ementaler. Zauważam puszkę z kawą, też po nią sięgam. 1 krok w lewo. Puszkę odkładam na blat, odwijam ementaler. Szukam noża, tego z okrągłą końcówką, nie mogę znaleźć. Trudno. Jajka zaczynają się delikatnie ścinać, więc mieszam pomału warzechą. Nie ma tego noża, wrzucam więc trójkąt ementalera w całości na patelnię i warzechą rozbijam na części i rozprowadzam równomiernie w jajecznicy. 1 krok w prawdo. Ładuję półtorej miarki kawy do sitka. Lekko ubijam kawę z wierzchu, żeby powierzchnia była gładka. Nalewam wody do ekspresu. Załączam. Jajka zaczynają się już ścinać konkretnie, ale wciąż jeszcze rzeczy dzieją się wolno. Dokładnie mieszam warzechą, obsypuję solą i pieprzem. Dokładam wielką łychę śmietany i znów mieszam. Śmietana spokojnie wchodzi w strukturę jajecznicy, zmieniając jej kolor na prawie biały.
Z piekarnika wyciągam
Po nim następne i już za chwilę gra cała symfonia sztućców, kubków, talerzy, chrupiących bułeczek, siorbnięć i mlaśnięć.
Tak proszę państwa, to właśnie wystartował nowy dzień.
5 komentarzy:
Zrobić z jajecznicy poezję - to jest dopiero sztuka! Nie znałam patentu z serkiem topionym w jajecznicy. U nas to mój mąż jest specjalistą od jajecznicy. Powiem mu o serku :)
Zdjęcia i opis przygotowania jajecznicy bardzo mi się podobają :)
Jajecznica w niedzielę to obowiązek!:)) Pyszna jest u Ciebie :)
Olu - dziękuję, sztuka jak sztuka - ale co, miałem napisać: "Jajka roztrzepujemy, wlewamy na patelnię, mieszamy..."itd? Nuda. Nie twierdzę, że ten wpis nie jest nudą, ale przynajmniej jest inny. A na ten serek wpadłem też przypadkiem trochę, ale właśnie stwierdziłem, że to może być extra.
Majano - u nas rzadko w niedzielę się właśnie ona pojawia, ale fakt, że na pewno jest jednym z tych niedzielno-świątecznych śniadań. :)
Jajecznicę z żółtym serem znałam i lubię, ale z serkiem topionym i śmietaną - to nowość, którą koniecznie musiałam wypróbować. Jest bardzo smaczna, delikatna i puszysta. Pozdrawiam!
Mi - bardzo się cieszę, że ci posmakowała, a jeszcze bardziej, że spróbowałaś :)
Prześlij komentarz