Zupa, którą wymyśliłem dawno temu w takie samo zimne styczniowe popołudnie jak dzisiaj.
Dla 2 osób będziemy potrzebować:
- 1 średnią cebulę
- 5 ząbków czosnku
- Ok. łyżki kminku [może być mielony, jeśli ktoś nie lubi tych wszędobylskich ziarenek]
- kostka bulionowa [jeśli ktoś ma - jak ja dzisiaj – zamrożoną kostkę z bulionu własnej produkcji, to idealnie, ale można z czystym sumieniem użyć zwykłej kostki rosołowej]
- 1,5 litra wody.
- ziele angielskie, liść laurowy, sól, pieprz czarny cały, majeranek.
Na grzanki – 2 kromki chleba jasnego.
Posiekaną cebulę trzeba zeszklić w garnku, na oliwie. Dorzucam 2 posiekane ząbki czosnku i po chwili kminek i kostkę rosołową. Pozwalam się wszystkiemu jeszcze kilkanaście sekund przesmażyć i zalewam wodą. Od tej chwili już klasyczne gotowanie zupki – dorzucamy parę ziarenek ziela angielskiego, ze dwa liście laurowe, pieprzu czarnego całego i solimy do smaku. Ja dodałem jeszcze dzisiaj łyżeczkę tajskiego sosu rybnego dla wzmocnienia smaku, ale to nie jest absolutnie konieczne. Poza tym nie wszystkim odpowiada jego smak i zapach.
Gotujemy jakieś 10-15 min. Na pięć min. przed końcem wyciskam do zupki pozostałe 3 ząbki czosnku i dodaję sporo majeranku.
Na patelni roztapiam łyżkę – dwie masła. Kromki chleba obkrawam ze skórki – potrzebny nam tylko miękki środek. Kroję w kosteczkę i wrzucam na rozgrzane masło. Pilnuję, żeby się nie spaliły. Kiedy będą ładnie złote z obydwu stron, zdejmuję je z ognia.
Można jeszcze opruszyć je słodką papryką – grzaneczki będą pięknie wyglądały i dodadzą fajnego posmaku naszej zupie.
Zupkę wlewamy do miseczek, kładziemy na wierzch parę grzaneczek – resztę wykładamy na stół, żeby każdy mógł sobie dorzucić według potrzeb.
Dla 2 osób będziemy potrzebować:
- 1 średnią cebulę
- 5 ząbków czosnku
- Ok. łyżki kminku [może być mielony, jeśli ktoś nie lubi tych wszędobylskich ziarenek]
- kostka bulionowa [jeśli ktoś ma - jak ja dzisiaj – zamrożoną kostkę z bulionu własnej produkcji, to idealnie, ale można z czystym sumieniem użyć zwykłej kostki rosołowej]
- 1,5 litra wody.
- ziele angielskie, liść laurowy, sól, pieprz czarny cały, majeranek.
Na grzanki – 2 kromki chleba jasnego.
Posiekaną cebulę trzeba zeszklić w garnku, na oliwie. Dorzucam 2 posiekane ząbki czosnku i po chwili kminek i kostkę rosołową. Pozwalam się wszystkiemu jeszcze kilkanaście sekund przesmażyć i zalewam wodą. Od tej chwili już klasyczne gotowanie zupki – dorzucamy parę ziarenek ziela angielskiego, ze dwa liście laurowe, pieprzu czarnego całego i solimy do smaku. Ja dodałem jeszcze dzisiaj łyżeczkę tajskiego sosu rybnego dla wzmocnienia smaku, ale to nie jest absolutnie konieczne. Poza tym nie wszystkim odpowiada jego smak i zapach.
Gotujemy jakieś 10-15 min. Na pięć min. przed końcem wyciskam do zupki pozostałe 3 ząbki czosnku i dodaję sporo majeranku.
Na patelni roztapiam łyżkę – dwie masła. Kromki chleba obkrawam ze skórki – potrzebny nam tylko miękki środek. Kroję w kosteczkę i wrzucam na rozgrzane masło. Pilnuję, żeby się nie spaliły. Kiedy będą ładnie złote z obydwu stron, zdejmuję je z ognia.
Można jeszcze opruszyć je słodką papryką – grzaneczki będą pięknie wyglądały i dodadzą fajnego posmaku naszej zupie.
Zupkę wlewamy do miseczek, kładziemy na wierzch parę grzaneczek – resztę wykładamy na stół, żeby każdy mógł sobie dorzucić według potrzeb.
3 komentarze:
Mico... taka szlachetniejsza śląsko brułzupa albo czeska czosnkova polewka :)
Ja Ślązaczka a mój ślubny Czech :) takie jedzenie to my baaaardzo lubimy.
Pozdrawiam
Kasia
No, ja, to je ono.
Napisałem, że to wymyśliłem, bo nie znałem nigdy przepisu na tą zupę, a jedynie pamiętałem z dzieciństwa smaki i wrażenia.
O, musi być pyszna! Nigdy takiej nie próbowałam. Pozdrawiam.
Prześlij komentarz