To danie niby nie jest skomplikowane, ale przyznaję się bez bicia, że ciasto ptysiowe wychodzi mi za każdym razem trochę inaczej – nie wiem do końca z czego to wynika – prawdopodobnie z braku doświadczenia po prostu – robię je średnio raz do roku…
Proporcje na ok. 30-40 sztuk.
- 80 g masła pokrojonego w kostkę.
- pół szklanki mleka
- pół szklanki wody
- ½ łyżeczki soli
- 1 łyżeczka cukru
- 150g mąki
- 4 średnie jajka
- garść startego żółtego sera
- pieprz, czerwona papryka, gałka muszkatołowa
- Tłuszcz do wysmarowania blachy [chyba, że używamy pergaminu]
- Glazura z jajka (1 jajko rozbite z 1 łyżką mleka)
Nadzienie:
- Paczka szpinaku rozdrobnionego
- 1 Cebula
- 2 ząbki czosnku
- 3 łyżki śmietany 12%
- parę kosteczek [1,5x1,5 cm] sera typu feta
- gałka muszkatołowa, curry, sól, pieprz, imbir [sypki],
Ptysie.
Do rondla wlewamy mleko i wodę, dodajemy masło, sól i cukier. Na małym ogniu mieszając co jakiś czas czekamy aż się zagotuje. [fot.1] Jak tylko to się stanie zdejmujemy natychmiast z ognia.
Teraz pomalutku wsypujemy mąkę, mieszając cały czas [najlepiej drewnianą łychą] aż masa stanie się zupełnie gładka.
Rondel stawiamy jeszcze raz, tym razem na średnim ogniu i smażymy całą masę, mieszając. Chodzi o to, żeby ciasto trochę podsuszyć, powinno być gotowe kiedy masa będzie jednolitą, błyszczącą kulką, a na dnie utworzy się biała warstewka. [fot.2]
Przypuszczam, że to jest właśnie moment w którym leży przyczyna mojej niedoskonałości w tworzeniu ptysiów – znam kilka różnych przepisów na ptysie i każdy radzi w tym miejscu postąpić inaczej – jeden pisze, że ciasto ma się smażyć ok. minuty, drugi że ciasto będzie odchodzić od brzegów naczynia a trzeci jeszcze co innego.
Następnie przekładamy ciasto do miski i dodajemy pojedynczo jajka, ubijając drewnianą łyżką, aż się połączą. Powinno być jednolitą błyszczącą masą, na tyle gęsta, żeby dało się ją wyciskać szprycką, albo przekładać dwoma łyżeczkami małe porcyjki na blachę.
Dodajemy dodatki smakowe – ser i przyprawy wg uznania.
Piekarnik nagrzewamy do 180ºC.
Na blaszkę wysmarowaną tłuszczem i opruszoną mąką, lub na wyłożoną pergaminem [być może potrzebne będą nam 2 blachy] wyciskamy szprycką małe kopczyki, bądź przekładamy ciasto za pomocą dwóch łyżeczek. Kopczyki powinny mieć ok. 2,5-3cm w podstawie i układamy je w naprzemiennych rzędach. Smarujemy od góry delikatnie glazurą. Wkładamy do piekarnika i pieczemy 15 - 20 min.
W tym czasie na patelni zezłacamy posiekaną cebulę, dodajemy szpinak, możemy skropic sosem sojowym. Dodajemy przyprawy, podgrzewamy mieszając. Wrzucamy fetę i po chwili dodajemy śmietanę. Mieszając czekamy aż zgęstnieje. Zdejmujemy z ognia i zostawiamy do ostygnięcia.
Gotowe ptysie zostawiamy na chwilę w ciepłym miejscu [najlepiej nie przekładać ich nagle do zimnego, bo mogą nam opaść], żeby trochę ostygły. Rozkrawamy na pół, faszerujemy nadzieniem szpinakowym.
Ja również uwielbiam ptysie z kremem winno-orzechowo-serowym, ale to innym razem. ;)
ps. Te na zdjęciach nie wyszły za dobrze – ciasto było zbyt płynne i rozlały się w czasie nakładania na blachę – przypuszczam, że nie wykazałem się dostateczną cierpliwością przy suszeniu ciasta przed dodaniem jajek.
3 komentarze:
Ptysie ze szpinakiem , to jest to!
Hejka Mico... pomysł ptysi ze szpinakiem bardzo fajny. Wydaje mi się że zaparzanie maki przebiega ok i nie ma to większego znaczenia natomiast ciasto parzone wymaga znacznie wyższej temperatury pieczenia (230 stopni) i potem zmniejszenia (dosuszanie) . W czasie pieczenia nie wolno otwierać piekarnika.
Następnym razem spróbuj :)
Pozdrawiam
Kasia
dzięki za radę! :)
Sprawdzę na pewno.
Prześlij komentarz