Przepis na tą fantastyczną przekąskę, lub przystawkę znalazłem u
Roux'a, przy czym w oryginale był on z kiełbaskami chipolatas, a ja postanowiłem zaprezentować wersję bez mięska.
Będziemy potrzebować:
- 2 jajka
- 70 g mąki
- 200 ml półtłustego mleka
- Sól i świeżo zmielony pieprz.
- 50g masła
- 1 duża cebula
- trochę oliwy
- 3 spore pieczarki
- trochę startego sera żółtego
- szczypta cukru
Najpierw roztrzepałem jajka w misce, dodałem troszkę mąki. Roztrzepałem je razem – aż się zrobiło jednolite. Po trochu dodawałem resztę mąki, cały czas roztrzepując, żeby było gładkie. Wlałem mleko mieszając trzepaczką, doprawiłem solą i pieprzem.
Wygląda jak klasyczne ciasto na naleśniki – może trochę rzadsze.
Teraz całość trzeba włożyć gdzieś na 2 godziny do lodówki.
Po tym czasie, rozgrzałem piekarnik do 220ºC i zabrałem się za przygotowywanie nadzienia:
Posiekałem cebulę w cieniutkie pół-plasterki, a w rondelku rozpuściłem masło. Następnie wrzuciłem do niego cebulę i na bardzo małym ogniu dusiłem ją w tym maśle w sumie ok. pół godziny, mieszając średnio co 5 min, aż całkowicie zmiękła.
Biorę foremki do zapiekania. Ja użyłem takich o średnicy 7cm, ale myślę, że były one za duże – po pierwsze – w przepisie oryginalnym tego ciasta starczyło na 6 foremek, a mi tylko na 4, po drugie gotowe puddingi były z wierzchu mocno zrumienione, natomiast w środku były na granicy gotowego/surowego ciasta. Więc jeśli ktoś ma mniejsze foremki, to polecam mniejsze.
Nalewam do nich odrobinę oliwy [tyle, żeby tylko lekko zakryła dno] i wstawiam do rozgrzanego piekarnika na ok.5 min, aż tłuszcz zacznie dymić. Gdy się to stanie ciasto mieszam i chochlą wlewam do foremek – prawie do samych brzegów.
Wstawiam do piekarnika na jakieś 25 min. Aż do momentu, gdy pudding będzie rumiany i chrupiący, ale jednocześnie wciąż odrobinę miękki w środku.
W tym czasie na patelni przesmażam posiekane pieczarki, kiedy już dochodzą opruszam pieprzem i tymiankiem. Cebulę która już dochodzi posypuję cukrem i zwiększam ogień. Całość podsmażam, ciągle mieszając, aż lekko oblepi się karmelem.
Upieczony pudding wyciągam z foremek, parzę się odrobinę w palce, mamroczę pod nosem. Talerze miały być ciepłe, ale trochę o tym zapomniałem i teraz pudding zaczyna opadać w szybkim tempie. Do środka każdego z nich nakładam cebulkę i pieczarki, posypuję z wierzchu serem. Podaję jeszcze gorące. Wszyscy są zachwyceni taką przekąską, w ogóle nie zwracają uwagi, że puddingi opadły, co mnie trochę pociesza i wcinają, że hej. Po chwili puddingów nie ma. Szczęście, że zdążyłem fotki trzasnąć.
1 komentarz:
Oj, jakbym zjadła coś takiego... ale nie mam chwilowo takich frykasów;) na pocieszenie pójdę do kuchni zrobić sobie kromeczkę razowca na zakwasie z kapusty:)
Prześlij komentarz